Należy podkreślić, iż uruchomienie pierwszego na świecie reaktora jądrowego nosiło w sobie elementy ryzyka, z czego być może sami naukowcy nie zdawali sobie do końca sprawy. W reaktorze miała znajdować się pewna ilość promieniotwórczego materiału, a przy takiej lokalizacji wszystko, co mogłoby doprowadzić do nadmiernego promieniowania jonizującego, było niedopuszczalne. Termin ?topienie rdzenia” jeszcze nie istniał, ale takie ryzyko wziął na siebie Compton. Mógł nastąpić mały ?Czarnobyl” w środku zatłoczonego miasta. Henry De Wolf Smyth wyraził to trzema słowami: ? To było szczęście”; słowa te pozostaną jednym z klasycznych niedomówień w długiej historii niebezpiecznych odkryć naukowych. Arthur Compton, odpowiedzialny za całość badań w Met Labie, już wiosną 1942 r. powołał do życia specjalny Wydział Zdrowia (Health Division), którego zadaniem była ochrona pracowników przed szkodliwym wpływem promieniowania jonizującego. Uczeni wiedzieli przecież, że będą pracować z materiałami o aktywności przekraczającej miliony razy aktywność tych, z którymi dotychczas mieli do czynienia. Na szefa Wydziału Zdrowia powołano Roberta Stone’a, z uniwersytetu w Kalifornii. W ramach wydziału została utworzona sekcja nowej dziedziny wiedzy, jaką była wówczas dozymetria. Kierownikiem tej sekcji został Ernest Wollan.