Zrozumiałem, że w podobny sposób dwa tysiące lat temu Bóg oglądał na krzyżu śmierć swego jedynego Syna, choć mógł w każdej chwili zatrzymać wszystko. Biblia mówi: „Tak bowiem Bóg umiłował świat (tak umiłował ciebie i mnie), że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. To, kim jest Jezus Chrystus, pomogła mi zrozumieć jeszcze inna ilustracja. Opowiada ona o mężczyźnie, który chodził tam i z powrotem przed bramą prowadzącą do Białego Domu. Od czasu do czasu zatrzymywał się i pytał, czy jest jakiś sposób, dzięki któremu mógłby zobaczyć prezydenta, by przekazać mu bardzo pilną wiadomość. Strażnik jednak tylko kręcił głową i odwracał się. Na ławce nieopodal bramy siedział mały chłopiec, przypatrując się całej sytuacji. Gdy mężczyzna wciąż chodził tam i z powrotem, chłopiec podszedł w końcu do niego i zapytał: „Proszę pana, czy coś pana martwi? Czy ma pan jakiś kłopot?” Mężczyzna zatrzymał się zaskoczony, położył rękę na głowie chłopca i powiedział: „Tak, synku. Muszę się spotkać z prezydentem, nie mam jednak żadnej możliwości, aby się do niego dostać.”