Pewnego wieczoru moja żona i ja odwiedziliśmy kościół i zostaliśmy zaproszeni na spotkanie młodych małżeństw. W przeciwieństwie do innych religijnych ludzi, których spotkałem, ci nie mówili o religii czy filozofii ani o długiej liście tego, co wolno, a czego nie wolno. Gdyby to robili, prawdopodobnie bym nie słuchał. Mówili o tym, w jaki sposób związali się z Bogiem osobową więzią, która przemieniła ich życie. Byłem zaciekawiony, ale nie miałem zamiaru zostać zwiedzionym przez oszusta z pierwszego wieku, jeśli to jest wszystko, co można powiedzieć o Jezusie. Chlubiłem się faktem, że nigdy nie zostałem o-szukany przez innego iluzjonistę. Dlatego przyjmując wyzwanie przyjaciela spędziłem kilka miesięcy badając chrześcijaństwo z punktu widzenia iluzjonisty. Dokładniej będę się dzielił wynikami tych badań. Intelektualnie doszedłem do wniosku, że Jezus był tym, za kogo się podawał – Synem Boga. W żaden sposób nie mógł użyć sztuki iluzjonistycznej, aby osiągnąć to, czego dokonał. Potrzebowałby do tego kilku wagonów sprzętu, a nawet wówczas większość z Jego cudów nie mogłaby być przeprowadzona przy użyciu trików iluzjonistycznych.