Przed śmiercią pani Fay przekazała swe sekrety pewnemu Irlandczykowi, który później przybył do Stanów Zjednoczonych. Tam wraz z żoną przedstawiali takie same seanse. Przed ich śmiercią wtajemniczyli w nie swego syna, Harry’ego Willarda, który przez blisko 50 lat przedstawiał te seanse ze swoją żoną. Ci podzielili się tą tajemnicą ze swoją córką, Francés, dzięki której i ja poznałem sekret seansów Anny Evy Fay. Umówiłem się z Francés, że nauczy moją żonę Aljeanę przedstawiania przeróżnych rodzajów działań „duchów”. Przez kilka lat zapraszaliśmy członków widowni na scenę do pomocy w przywiązywaniu rąk mojej żony do pala. Następnie, podczas gdy ona była rzekomo w transie, opuszczaliśmy kurtynę zasłaniając ją. Natychmiast zaczynało grać tamburino, a nad kurtyną latał koszyk. Potem kurtyna była opuszczana na niecałe dziesięć sekund, po czym znów ją podnosiłem, przedstawiając żonę ciągle siedzącą w tej samej pozycji, z solidnie związanymi rękami. Potem zapraszałem kogoś z widowni, by stanął z zawiązanymi oczami za kurtyną. Wkrótce po opuszczeniu kurtyny wybiegał zza niej z wiadrem na głowie i bez butów. Był to wyjątkowy numer naszych pokazów na całym świecie aż do 1976 roku. Numer ten był bardzo zabawny i wywoływał dużo śmiechu, ale też pokazywał, jak łatwo jest zwodzić ludzi. Moja żona nie miała żadnej mocy kontaktowania się z duchami. Wszystko, co robiła, było iluzją tworzoną wyłącznie przy pomocy środków naturalnych.