Cóż by mogło być bardziej fascynujące, niż porozumienie się z osobą, która umarła? Miałoby to szczególne znaczenie, gdybyś bardzo tę osobę kochał. W połowie XVIII wieku dziesiątki mediów podróżowało po Stanach Zjednoczonych i Anglii demonstrując swoje moce i przyciągając ogromne tłumy. Jedną z najbardziej popularnych była wysmukła jasnowłosa Irlandka, Anna Eva Fay. Siedziała ona wewnątrz dużego, staromodnie urządzonego gabinetu. Miała ręce solidnie związane za plecami i przywiązane do koła przymocowanego do pala na tyłach pomieszczenia. Gdy opuszczano kurtynę, pani Fay wzywała duchy i wtedy zaczynały grać instrumenty muzyczne, unosiły się różne przedmioty, gwoździe wbijały się w drewniany kloc, lalki wycinały się z papieru. To, co się działo, było rzekomo dowodem obecności duchów. Pokaz się kończył, gdy „duchy” brały nóż i przecinały pasy krępujące panią Fay. Efekty te były tak zadziwiające, że na pokazach tłoczyły się tysiące ludzi. Pewien wybitny naukowiec, pan William Crookes, sprawdzał panią Fay przymocowując jej dłonie do mosiężnych uchwytów podłączonych do galwanometru. Podczas dziania się tajemniczych zjawisk galwanometr nie pokazywał żadnych przerw w przepływie prądu. Później kilku ludzi zdemaskowało panią Fay jako oszustkę, która przedstawiała swoje wyczyny sprytnie wykorzystując kilka trików. Ludzie jednak nadal tłoczyli się w wielkich teatrach, aby zobaczyć jej zdumiewające występy.